Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 076.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Synku! oj! synku! nie gniewaj się, ja i te pieniądze, te, co dla ciebie były... oddałam.
Parobczak wyprostował się, oczy mu nagle oschły, a krwiste rumieńce do twarzy buchnęły.
— Kiedy? — krzyknął.
— Dziś rano, w mieście u adwokata oddałam.
Nastąpiła chwila głuchego milczenia. Po twarzy parobka przepływały płomienie gniewu, oczy roziskrzać się zaczęły. Od klęczącej kobiety kilka kroków odstapił, pięście zacisnął i głosem grubym, takim, jakim nigdy dotąd nie mawiał, wybuchnął:
— No, kiedy tak, to ty suka jesteś, nie matka!... Ja ci tego nigdy nie daruję!
Na ławie pod ścianą usiadł i, łokcie wsparłszy na kolanach, twarz w dłoniach ukrył i płakać głośno zaczął, a płacząc wyrzekał.
— Jemu wszystko, a mnie to nic... jakbym ja nie jej był dzieckiem. Cóż on lepszego odemnie, żeby jemy wszystko było, a mnie nic... Czym ja tobie co złego zrobił? taki sam byłem posłuszny i uważny, jak i on. Oj, żebym wiedział, że mnie Pan Bóg pokarał taką matką, nie byłbym takim, kiedyś ty taka bez rozumu żadnego i taka, co jedno dziecko swoje liże, a drugie kąsa...
Odkrył twarz i do Mikołaja zwrócony, rozpowiadać począł, że jeden z gospodarzy milewskich, jedynaczkę córkę mający, chciał go ze stoma rublami wziąć za zięcia. Nazywa się Marjanna, tęga dziewucha i gospodyni dobra. Za rok jaki byłoby wesele... Ożeniłby się i swoje miałby gospodarstwo... A teraz, bez niczego kto go weźmie?
Rzucił się znowu ku matce.
— A prosiłem, żeby nie oddawała! Oddała... mnie ona drogę do szczęścia zagrodziła! Co ja jej złego zrobiłem? Czem ja gorszy od tamtego! — I znowu