Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozkaz, żeby wszyscy rekruci wyjeżdżali tam, gdzie im kazano. Już nas tutaj nigdy ani oko nie zobaczy, ani ucho nie usłyszy. Nie wszyscy odrazu pojedziemy. Rotami kazano wyjeżdżać, a ta rota, do której ja należę, pierwsza wyjeżdża. Jutro, matulu, jutro ja na skraj świata już pojadę”.
W izbie rozległ się krzyk straszny. Antek zlekka matkę łokciem trącił i cichym szeptem wymówił:
— Cicho, matko, cicho!
Mikołaj czytał dalej:
„Gadają ludzie, żebym ja się nie smucił, bo jadą inni na kraj świata i wracają. Ale mnie to nie spotka. W żołądku żadnej siły nie czuję i piersi bolą, a bolą.. W szpitalu miesiąc przebyłem i lepiej mi było, ale teraz od wielkiego smutku znów gorzej. Jeżeli chcecie mnie, matulu, jeszcze jeden raz na tym świecie widzieć, przyjdźcie do miasta, jak tylko pismo to przeczytacie. Niech ja jeszcze raz na twoją główkę popatrzę. I przynieście mi tych pieniędzy, któreście dla mnie przeznaczyli, choć pięć rubli na drogę, żebym ja sobie za nich co kupił, kiedy trzeba będzie, żebym miał czem się posilić, i na tytuń także i na uszycie butów z tej skóry, co żołnierzom rozdają; ja sam szyć nie umiem, ale jest tu taki jeden, co szyje buty żołnierzom, a trzeba mu co dać, żeby uszył. To wy mnie, matulu, pięć rubli przynieście, albo może i dziesięć, z tych, coście dla mnie przeznaczyli. Zlitujcie się i ratujcie. Przyjdźcie na pożegnanie i pieniędzy przynieście. Już ja jutro pojadę, bo ta rota, do której ja należę, pierwsza wyjeżdża. A teraz kłaniajcie się odemnie Antkowi i Jaśkowi, i Jaśkowej żonie, i Maciejowi, i Maciejowej, i Mikołajowi i synowi Mikołaja, Andrzejowi, i córce Mikołajowej, Kaśce i Pawłowi Gozdawie i żonie jego i Józetowi Szyłce i jego bratu”.