Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej niegdyś, aby jego pieniędzy nie oddawała, za nic nie oddawała, bo do śmierci jej tego nie zapomni! A jak nie zapomni i serce swoje od niej odwróci? Ale tamten? Obejrzała się i na Gozdawę rzuciła spojrzenie prawie nieprzytomne. Spojrzeniem tym zdawała się mówić:
— Ty chłop jesteś, tyś mądrzejszy odemnie głupiej baby! Jeżeli Boga masz w sercu, ratuj! poradź!
Gozdawa też i sam już z radą pośpieszał; przybliżył się ku Krystynie i szeptać coś zaczął, prawie do ucha. Włościanie milewscy nie tyle, co ona, dali i dadzą jeszcze, a cóż? Kiedy trzeba, to trzeba! Krystyna słuchała szeptu roztropnego gospodarza, ale wahała się jeszcze. Myśl o Antku, o krzywdzie, jakąby mu wyrządziła i o stracie jego przywiązania, kuła ją w serce i powstrzymywała rękę. Nagle postąpiła ku ścianie i, plecami do pokoju zwrócona, wydobywała z zanadrza grubą, nicianą pończochę, u końca sznurkiem przewiązaną. Długo ją rozwiązywała i znowu do biurka podeszła. Dźwięk wysypywanych na stół monet rozległ się po pokoju. Kaprowski patrzał i śmiał się.
— Ależ pieniądze! Dwuzłotówki, czterdziestówki, złotówki, dzesiątki, szóstki nawet — wszystkiego pełno!... Cha, cha, cha, cha! Skąd ty, babo, takich pieniędzy tyle nabrać mogłaś?
Rozsypane monety wyraźnie mówiły: za dzień pielenia pszenicy, za dwa dni żniwa, za przynoszenie wody, za dojenie krów u pachciarza, za rwanie gryki, za zbieranie kartofli... za grabienie siana... Przez lat dziewiętnaście... Przez lat dziewiętnaście, przez lat dziewiętnaście!..
Pieniądze, przez Krystynę na biurko wysypane, mówiły i opowiadały o smutnej doli, o ciężkiej pracy, o wiecznym poście; o karku, po dniach całych ku zie-