Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja kochana — rzekł zimno — powiedzże ty mnie: Czy ja jestem Panem Bogiem?
— Nie.
— A no! Kiedy nie jestem Panem Bogiem, to jakże chcesz, ażebym cokolwiek mógł zrobić bez pieniędzy. Pieniądze na tym świecie, to, moja kochana, wszystko. Bez pieniędzy człowiek sam nic nie wart i interes jego nic nie wart.
W ciągu tej przemowy Gozdawa w sutej siermiędze i z roztropnym, śmiałym wyrazem twarzy, wsłuchiwał się w mowę jego tak uważnie i z takim wygięciem szyi, jakby każde słowo chciwie połykał. Przytym, od czasu do czasu, potwierdzająco głową wstrząsał, uśmiechał się i oczyma błyskał. Krystyna ani razu nie podniosła oczu, ani rąk u piersi złożonych nie rozplotła. Gdy Kaprowski przestał mówić, podniosła zwolna powieki i raz jeszcze swoje prawić zaczęła:
— Jaśnie wielmożny panie! zlitujcie się nademną, zróbcie już teraz tak... bez niczego...
Kaprowski uczynił gniewne poruszenie.
— Jeżeli pieniędzy nie nasz, nie trzeba było tu przyłazić, aby mnie tylko nudzić i czas mi zajmować. Idź sobie! no, ruszaj z Panem Bogiem!
Krystyna zdrętwiała z trwogi. Możnaby myśleć, że gniew adwokata przemienił ją w słup niemy i martwy. Zlękła się okropnie. Wypędzają. Jeżeli wypędzi — to nic nie zrobi, a jeżeli nic nie zrobi, to co będzie z Filipkiem i z temi pieniędzmi, które już dla niego wydała? Ręka jej podniosła się ku piersi, a palce wsunęły się za siermięgę, — jakby z zanadrza coś wydobyć miały. Na myśl jej przyszedł Antek. Boże mój, Boże! Toż to jego pieniądze, a on jest jej dzieckiem, tak samo, jak i tamten! Przypomniała sobie szorstki głos jego i srogie spojrzenie, z jakiem mówił