Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A teraz, jaśnie wielmożny panie, ja przyszłam, żeby o tych rewizorach się dowiedzieć... Co by tu zrobić? Niech jaśnie wielmożny pan ratuje mnie biedną, żeby te rewizory Filipka wysyłać nie kazali...
Znowu Kaprowski nie wiedział, o jakich to rewizorach baba mówiła. Wszystko to było tylko bajką, którą Mikołaj dla zastraszenia biednej kobiety i wyłudzenia pieniędzy wymyślił.
— A któż ci o tych rewizorach gadał? — z niecierpliwością zapytał, chcąc wyciągnąć wiadomość od Krystyny.
— Mikołaj, jaśnie wielmożny panie! A któżby, jeżeli nie Mikołaj! Powiedział wczoraj: pan adwokat pisał do mnie tak a tak... Ja myślałam i myślałam... Boże mój, Boże! Co ja zrobię! wzięłam i przyszłam...
Kaprowski pomyślał chwilę.
— A mówił-że Mikołaj, że pieniędzy potrzeba?
Kobieta znowu pochyliła się mu do kolan, a wyprostowawszy się, strwożone oczy w twarz jego wlepiła i drżącym głosem mówić zaczęła:
— Jaśnie wielmożny panie, bądźcie nademną litościwi — zróbcie już teraz bez pieniędzy. Toż ja już tyle dałam. I Filipka pieniądze oddałam, i swoje śmiertelne oddałam. Zróbcie już teraz tak, bez niczego... Skąd ja wezmę?
Kaprowski nachmurzył się i znowu zapytał:
— Czy Mikołaj ci nie mówił, na co, dlaczego, ile potrzeba?
— Mówił, jaśnie wielmożny panie, wszystko mówił... Ale, panie najmiłościwszy, zlitujcie się nademną i zróbcie co z temi rewizorami... Tak już, bez niczego...
Kaprowski zesztywniał, podniósł głowę i wydął usta.