Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mawiał. Paweł ze swej strony nie był złym dla niego. Dziś zmieniło się wszystko. Jasiek, z kąta, w którym był zasiadł, patrzył na stryja spojrzeniem chmurnem i złem. Krystyna, przed tak dostojnym panem znalazłszy się, struchlała. Ręce pod piersiami splotła i oczy pełne łez w Kaprowskiego wlepiając, płaczliwym głotem[1] mówić zaczęła:
— Ani mię, jaśnie wielmożny panie, drużki na dzieży sadzały, ani mi do ślubu śpiewały...
Wtedy Jasiek, usuwając ją, naprzód wystąpił.
— Ja jaśnie wielmożnemu panu i jej i swój interes opowiem...
Krystyna zlękła się, że Jasiek opowiadać będzie, a ztąd wyniknie szkoda dla Filipka. Z kolei, odpychając Jaśka, zawołała:
— Dziewiętnaście lat synków swoich hodowałam, z postem jadłam...
Parobek szeroką dłonią znowu ją usunął.
— Niech jaśnie wielmożny pan będzie łaskaw wysłucha... — Kobieta, ramię towarzysza targnąwszy, znowu wysunęła się naprzód.
— Mizeractwo to, jaśnie wielmożny panie, od narodzenia samego blady i słabiutki, a potem jak ta gorączka się przywiązała co na nią pięć miesięcy...
Tym razem Jasiek popchnął ją dłonią w piersi tak mocno, że aż oparła się o poręcz żydowskiego łóżka.
— Baba gada, jak wiatr wieje... Niech jaśnie wielmożny pan wysłucha...
— Cicho, Jasiek! — przyskakując znowu, zawołała kobieta. — Kiedy on urodził się, jaśnie wielmożny panie, baby mówiły, że dłużej jak trzy dni żyć nie będzie. Pan Bóg dał! Wyżył! Czytać i pisać nauczył się — delikatny.
Skończyło się na tem, że Jasiek opowiadał,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być głosem.