Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby starsi do jedzenia zacierki hasło dali. Ona zaś stała i na Mikołaja patrzała. Ten zaśmiał się.
— A tobie co, Krystyno? — żartobliwie zapytał — wytrzeszczyłaś na mnie oczy tak, jakbyś mnie pierwszy raz na tym świecie widziała.
Nie spuszczając z niego wzroku, powoli i w zamyśleniu mówić zaczęła:
— Nie pierwszy raz, Mikołaju, widzę was na tym świecie... Nie cudzy wy mnie jesteście, jak i Jaśkowie... Obojeśmy z Milewa i jam z Milewa, wszyscyśmy z Milewa, tylko, że ja byłam biedną sierotą, nad którą nigdy nikt litości nie miał. Miejcie wy, Mikołaju, teraz litość nademną... Dopomóżcie i poratujcie... Słucham ja, słucham tego, coście wy Jaśkowi mówili... Kiedy ten wielki adwokat jemu dopomóc może, to i mnie może, kiedy wszystkich ratuje, to i mego Filipka wyratuje...
Przestała mówić, wyraz jej oczu z przenikliwego stał się błagalnym. Mężczyźni jedli już zacierkę, Mikołaj, po małych korowodach z Jaśkiem, także jeść zaczął. Przytem na Krystynę patrzał i żałośliwie głową kiwał.
— Oj, że bieda będzie Filipkowi twemu, to bieda! — prawił. — Nie lekkie już i tak życie żołnierza młodego, co go od fartucha macierzyńskiego wezmą i w szeregu postawią. „Na ramię broń! Do nogi broń! Na prawo! na lewo! marsz!” A tu, broń Panie Boże, nogę nie tak jak trzeba postawi, feldfebel przyskakuje i pięścią pod brodę wali.
Mikołaj wykrzykiwał grubym głosem i brwi okropnie marszczył. Za każdym razem, gdy w ten sposób krzyknął i nasrożył się, powieki Krystyny szybko mrugać i fałdy czoła jej boleśnie drgać zaczynały. Antek zaś łyżkę przy ustach zatrzymywał i w opowiadającego wpatrzony, stłumionym głosem wykrzykiwał: