Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 027.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy to ten sam, co to milewskich chłopów proces z Dzielskim prowadzi? — zapytał.
— Ten sam; a tyś go widział?
— Widziałem zdaleka... Jechałem z sianem przez Milewo i widziałem, jak z Milewskim przed karczmą rozmawiał. Musi bardzo mądry?
— Ho, ho! — potwierdził gość, — ja ci powiadam, Jasiek, że jak on pisze, to sam minister się dziwi...
— A i bogaty pewno? taki złocisty łańcuch ma na brzuchu...
— Ho, ho! Co nie ma być bogaty? Ludzie do niego, jak do kościoła, chodzą... A od kogo proces weźmie, to zawsze wygra, zawsze!
— Zawsze? — zadziwił się Jasiek.
— Zawsze — potwierdził gość — taki już jego rozum. Co on już ludziom napomagał, każdemu pomoże... Żeby tam nie wiem jaką biedę kto miał, jak on ją w swoje ręce weźmie, szczęście z niej zrobi...
Parobek zamyślił się głęboko i po dobrej minucie zaledwie głowę podniósł.
— Słuchajcie no, Mikołaju! — ciszej niż wprzódy mówić zaczął — a czy bardzo drogi ten wasz adwokat?
Mikołaj zsunął siwe brwi i, przebierając w powietrzu palcami, mruczeć coś zaczął. Rachował.
— Ot i nie bardzo drogi — rzekł głośno — pięć procentów bierze... nigdy więcej, broń Boże, nigdy więcej, jak pięć procentów...
— Cóż to te procenty?
— To taka opłata — wytłumaczył Mikołaj — tę opłatę to już trzeba jemu dać... Bez tego ani rusz. Kiedy on ci powie: „Jasiek, daj mi na ten interes sto rubli”, to znaczy: daj mu sto rubli... A kiedy on ci powie: „Jasiek daj pieniądze z góry!” to trzeba dać z góry, bo jak nie dasz, to na ciebie i spojrzeć nie zechce... A na co ty jemu? Czy on takich jak ty spra-