Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to i grunt cały mój, a brat powiada, u mnie parobkiem był, to i do bratanka tu nic nie należy. Ludzie mi poradzili, żebym szedł do sądu, a on sobie najął adwokata, że jak zaczął szczekać, tak wszystko wyszczekał, czego chciał. A ja bez wszystkiegom został i z gospodarskiego syna na parobka wyszedłem.
Zwolna ręką machnął, i wódki trochę do kieliszka wlawszy, głową ku gościowi skinął:
— Na zdrowie! — rzekł.
— Cóż robić? — mówił dalej — co przepadło, to przepadło. Z żonką i dziećmi z głodu nie pomrzemy. Teść sto rubli posagu dał... Bogaty... jest ogrodnikiem... Dałby i więcej... „Jak będziesz miał, Jaśku, za co kawał ziemi kupić, to ja ci drugie sto rubli dodam”... powiedział... Może Bóg Wszechmogący da, że kupię... żonka trochę zarobi... i z pensji zostanie się coś niecoś... siaki taki grosz jest...
— Dużo? — chciwie zapytał gość.
Chłop uśmiechnął się przebiegle.
— Sam nie wiem — pół żartem odpowiedział — może dużo, może niedużo... ale jest...
— No, a ziemia ta, co ci stryj zabrał, to tak już przepadnie?
— Cóż robić? — westchnął Jasiek. — Może moja prawda była, a może jego! Niech nas Bóg sądzi.
— Oj ty, głupi! — z dziwną raźnością zawołał gość — i ty sobie myślisz, że to już skończone, zapieczętowane i przepadłe? Milczysz i cierpisz. A nie możnaż to teraz także adwokata sobie nająć i stryja do sądu za swoją krzywdę pozwać? Czy to on jeden adwokata mieć mógł? A ty nie możesz? co? Ja twój interes znam, jak swoją rękę. Te jego pretensje nic nie warte i dawność jeszcze nie nastąpiła. A apelacja od czego? Ej!..