Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cienkiem i zgrabnie skrojonem suknem. Nosił rude faworyty, które otaczały twarz bladą z czołem niskiem i zbrużdżonem, z oczyma rzucającemi zza szkieł spojrzenia ostre i przenikliwe.
Przyjechał w te strony, aby rozmówić się z chłopami sąsiedniej wioski z powodu procesu, który wytoczyli Dzielskiemu, jednemu z większych właścicieli ziemskich, o trzy włóki łąki i dwie włóki ornej ziemi, graniczącej z ich gruntami. Kaprowski proces ten prowadził, i głównym celem przybycia jego tutaj było wydobycie od chłopów na koszta interesu pewnej sumy pieniężnej. Kiedy o celu swojej podróży opowiadać zaczął Wyszyńskiemu, ten wytrzeszczonemi oczyma wpatrywał się w mówiącego.
— Bój się Boga! — zawołał, to dzika pretensja! Ta łąka i ta ziemia jak świat światem do Dzielskiego należały! Ja tu, panie, urodziłem się... wiem...
Kaprowski spoważniał i ręce w kieszenie ubrania włożył.
— Hm! — rzekł — jeżeli nie wygrają, to... przegrają...
Zaśmiał się i pochylony ku Wyszyńskiemu, lekceważąco mówił:
— Gdyby, panie kochany, ci tylko prowadzili procesy, którzy je wygrać mogą, mybyśmy z głodu poumierali.
Szczególny, ukośny uśmiech, ukazujący wśród ryżego zarostu część sczerniałych zębów, rzucił mu na twarz wyraz przebiegłego sprytu. Opowiadać zaczął o niektórych kolegach swoich, którzy na drodze tej dużo zarobili. Były to sprawy różne i dziwne. Ten — zagrodowego szlachcica wprowadził w proces z sąsiadem o kawał gruntu, mający wartość stu rubli, a wycisnąwszy z niego w ciągu lat paru dziesięć razy większą sumę, nietylko proces przegrał, ale