Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ków uszedł. Z głębokiej czarności ozwało się bardzo ciche wołanie:
— Panie mój, panie!
Wyszyński stanął, a w tejże chwili wysunęła się Krystyna. Bose jej nogi grzęzły w błocie, wysoka i cienka postać w grubej siermiędze zgarbiła się pokornie, głowę czerwoną chustką owinęła, schyliła do ukłonu tak, że twarzy niepodobna było rozpoznać. Oczy tylko poznał snać Wyszyński.
— Aha! to ty Krysiu! — mruknął.
Czego na światło wyłazisz? — z przerażeniem szeptać zaczął, — chowaj się prędko! stań tam między drzewami! No, czego więc chcesz, gadaj prędko, bo jak baby, broń Boże, zobaczą, będziem się mieli spyszna. Czego chcesz?
Chłopka w siermiędze i z nisko schyloną głową schowała się znowu w tej ciemności czarnej, w której, gdy zniknęła, ozwał się szept stłumiony:
— Panie! drogi! miły! zlituj się nademną nieszczęśliwą sierotą! poradź, pomóż, ratuj Filipka.
Wyszyński oglądał się wciąż na okna domu. Usłyszawszy imię Filipka, rękę z chustką w dół opuścił, westchnął i zapytał:
— No! wzięli chłopca do wojska! Wiem o tem przecież, boś mi tak samo przed trzema miesiącami głowę suszyła prośbami, abym go ratował...
— Raz tylko, dobrodzieju, dalibóg, raz tylko prosiłam...
— Wzięli, to i wzięli! nie tacy jak on idą... panowie i hrabiowie do wojska idą... Głupia jesteś ty! co ja ci na to poradzić mogę?... Ot darmo łazisz tu, mnie i siebie na nieszczęście narazisz... Siedziałabyś lepiej w chacie. Cóż? jakże ci teraz? Jasiek lepszy dla ciebie, niż był Maciej? Widzisz, że ja dobry jestem, nie zwierz żaden. Kiedy dowiedzia-