Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ślałam, że za moją krzywdę Pan Bóg na nią prędko koniec zeszle. Nie zesłał. Panuje i króluje.
Stała prosto i trzęsła głową. Chłop raz tylko lekceważącym ruchem głową kiwnął.
— Aha! — mruknął.
Wnet jednak zapytał.
— Czego ty tam leziesz? Popatrzeć jeszcze chce się? Kiedy młoda byłaś, wypędził, to co już teraz leźć w oczy? Spałabyś lepiej w chacie na piecu!
Wyprostowana wciąż i nieruchomym wzrokiem w towarzysza wpatrzona, brodę ująwszy w palce prawej ręki, kobieta mówić zaczęła.
— Wypędził, to wypędził... Ale dlaczego on wprzódy swatów, co przyjeżdżali do mnie, wypędzał? Kiedy nie lubił, to dlaczego swatów wypędzał?
Wymówiła to rozżalonym głosem.
I dalej tak samo mówiła.
— Mówił bywało: „Krysiu, poczekaj tylko! jak ekonomem mnie zrobią, ożenię się z tobą!” Swatów wypędzał. Ani mnie kiedy drużki na dzieży sadzały, ani mi śpiewały przy oczepinach, ani ja ziarno w kąty mężowskiej chaty sypała, ani mi organista na organach przygrywał...
Jasiek niecierpliwym ruchem wór na plecach poprawił.
— Ot — rzekł — przypomniała sobie baba dawne czasy i płacze...
Ale Krystyna mówiła dalej.
— Nikt mi w gospodarstwie nie pomagał, nikt synków moich nie niańczył, nikt mnie biednej nigdy nie pożałował. Sama jedna żyłam, pracowałam, harowałam, skórę z rąk sobie zdzierałam, bosom chodziła, z postem jadałam, a wszystko dla synków moich.