Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 222.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Graba drżeć zaczął.
Ale w mgnieniu oka źrenice jego otworzyły się jeszcze szerzej i większa jeszcze bojaźń twarz mu wykrzywiła; bo przed nim, w smudze światła zniknął łagodny cień młodej o białych włosach kobiety, a od księżyca zsunęła się ku niemu straszna gniewem kobieca postać sędziwa, z siwemi rozpuszczonemi włosami, wpatrywała się w niego źrenicą krwią nabiegłą i uderzając w pierś odkrytą, mówiła z ochrypłym jękiem: — Matko! coś uczyniła z dzieckiem twojem!
Drżał całem ciałem i obu dłońmi zakrył oczy.
Zakrył oczy i nic już nie widział, ale za to słyszał okropne rzeczy. W koło niego ze wszystkich kątów pokoju, z za sufitu, z pod posadzki wydobywały się, rozlegały szmery, gwary, jęki. Były tam płacze i narzekania kobiet, szydercze, a zarazem bolesne śmiechy młodzieńców, przekleństwa ojców i złorzeczenia matek, a nad tem wszystkiem najgroźniejszy, najbardziej przeszywający głos starego lichwiarza, który wołał do niego: — Czy rozumiesz ty miłość dla bliźniego twego? nie. Czy nosiłeś ją w piersi? nie. Dla tego stałeś się tem, czem jesteś!
Graba odjął dłonie od oczu, przytomna myśl zaświeciła mu we wzroku i łamiąc ręce, zawołał:
— Biada mi! dla tego zostałem tem, czem jestem!
I dwa potoki łez palących popłynęły mu ze zbolałych oczu...
Graba płakał.
Płakał nad tem, że nie zabrał w świat z sobą tego snu czarownego, który śnił w kolebce... a w śnie tym leżało życie....
Płakał i przez łez zasłonę ujrzał dom swój rodzinny, obszerny, zdobny w starożytne ogrody, otoczony obszernemi lasami.