Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domu pana Graby? Były to męty burzące się na samem dnie społeczności i szumowiny odpryskujące się od niej. Zbiór wszelkich klas i narodowości, pomięszanie salonowych pretensji z karczemnemi wyziewami; chaos języków naginających się do mowy, jakiej używał gospodarz, oczu błyszczących na widok wódki, ust otwartych grubym i nieobyczajnym śmiechem. Byli tam ludzie różnych pozycji: urzędnicy wypędzeni z miejsc za złą konduitę, awanturnicy wędrujący od miasta do miasta, a po miastach od zaułka do zaułka, eks-panicze, którzy od dawna puścili na cztery wiatry mienie i sumienie i dziś wyglądali gorzej od dawnych swych kamerdynerów.
Były tam czoła wytarte jak miedź polerowana, oczy, w których mglistej wilgoci widziałeś omrok pijaństwa, usta ziejące szynkownemi konceptami, postawy wyraźnie ci mówiące o ulicznych burdach.
Kieszenie zaś niektóre były ładowane w grube pugilaresy pełne asygnat. Zkąd wzięły się u takich ludzi takie pieniądze? należałoby to pytanie zadać genjuszom nocy. Asygnaty te cuchnęły wódką, tytoniem i tłustością, ten, kto ich dziś miał najwięcej, jutro się ich pozbywszy, mógł pić w szynku u żyda wódkę prościuchę i zakąsywać niewymoczonym śledziem, albo w tłumie ulicznym wyciągnąć jakiemu poczciwcowi chustkę z kieszeni.
Pan Graba rozejrzał się między swymi gośćmi i krew wzburzona uderzyła mu do twarzy.
Pan Graba miał dumę rodową i był przyzwyczajony do form wykwintnych.
Nagle ujrzał się karczemnym szulerem.
Stopy jego usunęły się o kilka stopni niżej i stanęły na ostatecznych mętach kałuży.
Pochwycił się za pierś, w której głucha zagrała wściekłość i przez oczy buchnęła rozpaczą.