Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiesz dobrze, że od śmierci mojej matki, grać mi jest niepodobnem, — odpowiedziała Kamila.
— Natychmiast ujrzym, czy podobna lub nie! — zawołał Graba i poskoczywszy do żony, popędliwie pochwycił jej rękę.
— Nie dotykaj mnie! — krzyknęła, — pójdę sama.
— A więc idź! — ryknął Graba przez zaciśnięte zęby i odstąpił.
Kamila przeszła zwolna salon i usiadła przy fortepianie, ale zaledwie palce jej dotknęły klawiszów, wydobyły się z nich ostre i fałszywe tony. Zmieniła akord, ale znowu ozwał się on fałszywie, przebiegła klawiaturę szybkim pasażem, lecz tony wychodziły z pod jej rąk niesforne, kłótliwe i rażące. Opuściła ręce i rzekła:
— Nie mogę!
— Graj! — krzyknął Graba z głębi fotelu, w który się był zasunął, a w głosie jego było tyle gniewu, że ręce Kamili znowu dotknęły klawiszów; ale z pod nich wydobyły się akordy bardziej jeszcze ostre, bardziej przykro i fałszywiej brzmiące jak wprzódy.
— Ty to umyślnie robisz! — krzyknął zrywając się Kalikst.
— Nie, — silnym głosem rzekła Kamila i powstała tak wyprostowana, dumna i energiczna, jaką była zawsze. — Nie, — powtórzyła, — chciałam grać, aby choć na chwilę uspić w tobie szatana i odegnać go od siebie, chciałam grać, bo myślałam, że muzyka wleje może choć trochę słodyczy w zmęczoną pierś moją. Ale nie mogłam... nie mogłam! Fałszywe i ostre tony, które się z pod rąk moich wydobywały, to echa tych głosów wewnętrznych, które rozrywają mnie samą. Jak może z pod palców snuć harmonję istota, w której wnętrzu zginęła wszelka harmonja? Niegdyś