Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przed ekstatycznem wielbieniem mieszkańców nieba? czy zdolni oni byli uronić łzę nad mękami, których nie doświadczali sami, przebaczać grzech, którego sami popełnić nie mogli, podać rękę upadającym, gdy sądzili, że sami ciągle podnoszą się ku niebu? Były to pytania, które nie jeden zadawał sobie patrząc na ciemne zarysy wspaniałych murów. Nikt jednak bardzo sobie nad tem głowy nie łamał; miasto M. było jednem z najoświeceńszych i najbogatszych miast w kraju; bawiono się w niem, czytano, pisano, handlowano, pracowano w różny sposób, a o klasztorze przypominano sobie rzadko i wtedy tylko, gdy na wieżach jego rozgrzmiała muzyka donośnych dzwonów, i srebrną falą płynęła po równinie, wzywając ludzi przed oblicze Tego, który miłuje cierpiących i przebacza grzesznym.
Przełożony klasztoru tego był ojciec Innocenty, sławny uczonością swą, jako teolog i anachoretyczną surowością obyczajów. Był czas, że o ojcu Innocentym wiele mówiono w M., zajmowano się nim niezmiernie, uważano go za świętego, dobrowolnego męczennika. Kobiety mianowicie widziały w nim istotę nadprzyrodzoną prawie. Nie tylko dewotki z profesji, ale i światowe panie całowały mu ręce z wielką pokorą, a klękając przed konfesjonałem, w którym on siadywał, miały twarze świętą przejęte grozą. Nie było wówczas domu, w którymby do kościoła Dominikańskiego nie szyto, lub nie wyszywano jakich strojów i aparatów nabożnych: alb, antypedjów, komż, stuł, baldachimów i t. p. A wszystko to piękne i niepiękne ofiarnice niosły lub wiozły do klasztoru, prosząc, dobijając się o ten jeden zaszczyt, o to jedno szczęście, aby módz ofiarę swą oddać osobiście ojcu Innocentemu. Ta zaś, której błaganie zostało wysłuchane, zarumieniona od świętego wzruszenia, oddawała dzieło rąk swoich i schylając głowę przed zakonnikiem, mówiła w pokorze: — „Ojcze