Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i światowe, że pani G. pilnie przypatrując się i badając, nic nie znalazła do zarzucenia temu co w koło niej się działo. Pewnego dnia jednak poczuła się trochę słabą i na usilne prośby Kamili zgodziła się przez dzień cały nie opuszczać swego pokoju. Słabość ta była zresztą lekką i niezastraszającą, prosty ból głowy, któremu ulegała często od ostatniej swojej choroby.
Dzień był pochmurny, w poobjedniej porze lekki zmrok panował w salonie, w którym Kamila sama jedna siedziała pod oknem z książką w ręku.
Lokaj oznajmił wizytę panny Ryty Słabeckiej. Kamila ze zwyczajną sobie obojętnością powstała na spotkanie przybywającej.
— Przyszłam pożegnać cię, — rzekła Ryta podając jej rękę, — za parę dni wyjeżdżamy na wieś.
— Na długo?
— Mama chce wrócić w jesieni.
Usiadły obok siebie i milczały przez chwilę.
— Zanim odjadę, — ozwała się Ryta, — chcę ci wypowiedzieć, co mam na sercu.
— Mów, — odrzekła obojętnie Kamila.
— Znamy się od dzieciństwa, — mówiła Ryta, — pamiętasz zapewne te miłe lata dziecinne, któreśmy razem przepędziły na pensji.
— Pamiętam, — odpowiedziała młoda kobieta, ale w głosie jej nie zadrgało żadne rzewniejsze uczucie.
— Pamiętasz zapewne i to, żeśmy się niegdyś przyjaciółkami zwały?
— Tak.
Ryta patrzyła na nią uważnie.
— Dla czegoż odebrałaś mi przyjaźń swoją? — zapytała po chwili zcicha ujmując jej rękę.