Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 180.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy dla tego chcesz przyciągnąć do siebie ludzi, aby ich ograć? — spytała Kamila, nie spuszczając z twarzy męża oczu pełnych obojętnej wzgardy.
— Stajesz się jasnowidzącą — zawołał z nerwowym śmiechem Graba. — Nie przypuszczałem, abyś już tak głęboko zajrzała we mnie i w moje życie.
— Dzięki tobie, nauczyłam się zaglądać w serce i życie ludzkie — odparła Kamila.
— Jest to jeszcze jeden więcej dług wdzięczności, który zaciągnęłaś względem mnie. Cóż, o której godzinie będziesz u pani X?
— Nie będę tam wcale — rzekła stanowczo Kamila.
— Dla czego? — spytał Graba drżącym już trochę głosem.
— Bo nie chcę być w ręku twojem narzędziem czyjejś zguby.
— Źle się wyrażasz, kochana żono, narzędzie to coś podrzędnego tylko, a ty jesteś moją pomocnicą, moją współdziałaczką. Czy sądzisz że mało ludzi sprowadziłaś tu do mnie swoją tajemniczą, interesującą powierzchownością? że mało mężów, synów, braci zaprzyjaźniło się ze mną dzięki znajomości, jaką zabrałaś z ich matkami, żonami, siostrami? Wszak pełno jest ludzi koło nas na obiadach i wieczorach, a co tydzień prawie, czasem nawet częściej, przegrywają się między ścianami naszego mieszkania znaczne sumy pieniędzy. Wprawdzie wiele z tego zawdzięczam samemu sobie, mojej znajomości świata i serc ludzkich, ale połowa przynajmniej w tem zasługi jest twoją, kochana żono. Możesz więc śmiało być jeszcze i u pani marszałkowej, oddasz mi przez to wielką przysługę, bo przyznam ci się, że jestem nieco w kłopotach pieniężnych. Nadzwyczajnym wypadkiem — bo ogólnie szczęście mi służy w kartach tej zimy — przegrałem parę tysięcy rubli