Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawsze z przyjemnością je oglądam — odrzekła — i przyznaję ci dobry gust w ich wyborze.
— Dziękuję; dobrze jest wszakże iż na ten raz odwróciłaś już od nich swoją uwagę, bo muszę z tobą pomówić.
— Zdaje mi się, żeśmy już dosyć mówili z sobą — obojętnie odparła Kamila, z uwagą nakładając ażurową na lampę zasłonę.
— O, jabym z tobą rozmawiać pragnął „do końca świata i po końcu świata,“ jak mówi poeta, ale nie oto idzie. Przed chwilą mówiliśmy o rzeczach tyczących się dziedziny sentymentów, w których się nie schodzimy, teraz mamy wejść na twardy grunt interesów, na którym zejść się musimy. Czy pozwalasz mi mówić kochana żono?
— Jak chcesz — odparła Kamila spokojnie, składając ręce na sukni.
— Zaczynam więc, a nie będę zbyt rozwlekły. Oto do M. przyjechała przedwczoraj pani marszałkowa z dwoma synami. Jest to matrona wielkiej powagi, wielkiego znaczenia, wielkiego majątku, jednem słowem wielka pani, która pierwsza nie złoży ci wizyty. Otóż chcę abyś jutro była u niej.
— Czy dla tego, aby tym sposobem sprowadzić do twego domu jej synów, którzy bez niej bywać u ciebie nie chcą? — spytała Kamila.
— Posiadasz szczególny dar przenikliwości, kochana żono. W istocie odgadłaś myśl moją. Bo też wystaw sobie, młokosy te są tak śmieszne, że z największą trudnością decydują się zrobić krok jeden bez matki. Skromne to jak panienki, mimo tego w oczach młodszego szczególniej bruneta grają pewne ogniki... Słowem, chcę koniecznie aby u mnie bywali, a ponieważ il n’y a que le premier pas qui coûte gdy będą raz z matką, przyjdą potem i sami.