Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kamila trzymała rękę matki w swych dłoniach i głowę oparła na jej piersi.
— Matko moja, — mówiła, — jestem bardzo, zupełnie szczęśliwa!
Głos jej był pewny i spokojny, nie zadrżał nawet ani razu. Wniesiono światło, Kamila spojrzała na matkę.
— Mateczko! co tobie? — krzyknęła z obawy, bo usta pani G. sine były i drżały, a z czoła jej nie ustępowała fala bijącej w skroń krwi.
— O, nic mi nie jest, — odrzekła pani G. drżącym głosem, ale uśmiechającemi się ustami, — cóż dziwnego, że jestem wzruszona... twem szczęściem... — dodała ciszej, i powstawszy, odwróciła twarz od córki pod pozorem wydania jakiegoś rozporządzenia Kazi.
Po chwili rzekła swobodnie:
— Przyjdę jutro do ciebie, aby obejrzeć twe nowe mieszkanie.
— O, prześliczne jest, moja matko! naznacz godzinę, a przyszlę po ciebie karetę!
W głosie Kamili była radość i spokój, ale gdy matka odwróciła się od niej, gorzki, rozpaczliwy wyraz przebiegł jej usta.
Późno już było, gdy Kamila opuściła mieszkanie matki.
Kiedy drzwi zamknęły się za nią i z ulicy dał się słyszeć turkot odjeżdżającej karety, pani G. wyciągnęła ręce i zawołała:
— Kamilko moja! najdroższe, zgubione dziecko moje!
I całym ciężarem ciała runęła na ziemię.
Około północy do mieszkania państwa Grabów gwałtownie dzwoniono.
We drzwiach przedpokoju stanął jakiś rzemieślnik z Nadrzecznej ulicy, sąsiad pani G., i prosił otwierającego mu