Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mną cały dzień przepędzisz? — rzekła gładząc rączką gęste kędziory Stanisława.
— Nie Cesiu, — odparł Stanisław, połykając ostatni haust herbaty, — bo nie będę dziś w domu na objedzie.
— Otóż i znowu! — zawołała Cesia z gestem rozpaczy załamując ręce, — ja myślałam, myślałam, łamałam sobie głowę nad tem, coby dla niego najsmaczniejszego wymyśleć na objad, a to wszystko dla tego, aby on najspokojniej sobie powiedział: nie będę w domu na objedzie! Wstydź się Stasiu, wstydź! takeś nie dobry!
— Ależ moja duszko, Tozio Słabecki zaprosił mię dziś na objad, jakże mogłem odmówić?
— Trzeba było powiedzieć, że masz żonę i koniec. Czyż ja wiecznie mam tylko z Lolem jeść objady?... Upewniam cię, że choć to bardzo poczciwy piesek, wolałabym jednak, żebeś i ty był z nami. Zostań dziś w domu, mój drogi Stasiu!
I zbliżywszy się, objęła jego szyję i patrzyła mu w twarz błagalnym wzrokiem.
— Dziś tylko, mój jedyny, dziś zostań ze mną!
— Ależ nie mogę, dałem słowo Toziowi...
— Jutro pójdziesz do Tozia, a dzień dzisiejszy mnie poświęć, jeden tylko dzień, jeden dzioneczek, mój Stasieczku najmilszy... takem się stęskniła sama jedna.
— Moja Cesiu, mówię ci, że nie mogę tego zrobić, skoro dałem słowo, to muszę dotrzymać...
— Tak, tak! — wołała Cesia ze łzami w oczach, — pewno na wieczór także dałeś komu słowo!
— Przeciwnie, zaprosiłem gości do siebie.
— O jakże to dobrze! — zawołała młoda kobieta, — śmiejąc się i klaszcząc w dłonie, — przynajmniej wieczorem będziesz w domu. A ktoż tu będzie z gości?