Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Rozumiem, jaśnie panie.
Kalikst umilkł, służący chciał odchodzić i był już za drzwiami.
— Michaś! — ozwał się za nim głos pana Graby.
— Słucham, jaśnie panie!
— Dowiesz się dziś jeszcze, jaki jest w M. najpiękniejszy ogród kwiatowy i najpiękniejsza cieplarnia, i umówisz się z właścicielem, aby mi codziennie z rana przysyłał duży bukiet najpiękniejszych kwiatów jakie posiada, zacząwszy od jutrzejszego poranku.
— Rozumiem, jaśnie panie.
— Teraz już możesz odejść.
Lokaj wyszedł i kilka kroków uszedłszy, spotkał piękną czarno ubraną pannę, idącą z pospiechem ku błękitnemu domowi. Spojrzała na niego mimochodem; z razu jakby się zdziwiła trochę, ale potem rzuciła okiem na dom zielony i zrobiła głową taki ruch, jakby się już domyślała, co robił na ubogiej ulicy wygalonowany lokaj.
Sługus poszedł w swoją stronę po towarzyszów, wino i cygara dla pana Graby, a piękna panna wbiegła do ogródka błękitnego domku.
W mieszkaniu pani G. rozległ się wkrótce wesoły głos Kamili.
— Mateczko droga, otóż znowu jestem!
— A to prawdziwy dzień niespodzianek! anim przypuszczała, że przyjdziesz dziś do mnie, — odparła całując ją czule matka.
— I na całe pół dnia, aż do jutrzejszego poranku; Emilka miała z kolei dziś wyjść na miasto, ale wyszywa swoje pantofle tak pilnie, że wolała zostać; więc mnie przy pannach zastąpi. Ale czemuż dziś ma być dzień niespodzianek, czy miałaś jeszcze jaką, kochana mamo?