Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raczej, niż usiadł na mięki fotel i zaczął śmiać się tak głośno i długo, że aż ulubiony jego lokaj stanął na progu i ze zdumienim patrzeć nań począł.
— Na honor! bawi mię ta komedja! — zawołał do siebie Kalikst między dwoma wybuchami śmiechu.
Śmiał się jeszcze i znowu zawołał:
— Ależ bo na honor, śliczna dziewczyna! warta całego tego zachodu!
Potem przestał śmiać się, zamyślił się i mrugając nerwowo lewem okiem, rzekł do siebie ciszej:
— O panie Grabo! jakże ty znasz serca ludzkie!
Zdjął tużurek i wygodnie położył się na sofie, wziął do ręki dziennik i czytał. Potem klasnął w dłonie i zawołał:
— Michasiu!
Na progu stanął zielono ubrany lokaj.
— Pójdziesz natychmiast do panów: Ordynata Zrębskiego, Stanisława Klońskiego i Teodora Słabeckiego i poprosisz ich odemnie, aby mnie odwiedzili dziś wieczór w mojem letniem mieszkaniu.
Lokaj miał odchodzić, pan Graba dodał jeszcze:
— Idąc Złotą ulicą, zajdź do mego mieszkania i przynieś ztamtąd kilka butelek węgrzyna i trzy pudełek cygar: Havanna, Dos Amigos i Trabucos; każdego gatunku po jednem pudełku.
— A karty, czy będą potrzebne, jaśnie panie? — zapytał lokaj.
— W tem mieszkaniu nie waż mi się nigdy nawet wspominać o kartach, rozumiesz?
— Rozumiem, jaśnie panie.
— A jeżeliby ktokolwiek z mieszkańców tego błękitnego domu, który stoi tu obok, pytał ciebie co robię, gdzie bywam i kto u mnie bywa, masz być niemym od urodzenia, rozumiesz?