Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwar uciszył się nieco, pan Graba ozwał się znowu:
— Panowie, teraz kolej na was! Powiedziałem wam wszystko o sobie, niechże się dowiem czego od was; ale bijografia ośmiu osób za wiele czasu zajęłaby na jeden wieczór, przestanę na kilku wyrazach, które każdy z was niech wypowie, jako określenie samego siebie.
— Bardzo dobrze! — odrzekł pierwszy jegomość z brodawkami, — podwoi to ścisłość naszych wzajemnych stosunków. Ja pierwszy zaczynam: mam lat 34, nazywam się Ignacy Jodek, matka moja była elegantka, a ojciec gastronom. Obie te cechy rodziców w krew moją przeszły. Lubię cienki tużurek i smaczne objady, ale że jestem urzędnikiem i mam bardzo mierną pensyjkę, aby zdobyć jodno i drugie, zostałem człowiekiem dowcipnym i par excellence krotochwilnym. Krotochwile moje i dowcip otwierają mi kieszenie i jadalne sale ludzi bogatszych odemnie. W ogóle wolę jeść niż pić, pić niż kochać, a kochać niż pracować; tego ostatniego nawet wcale nie lubię, chyba jeśli idzie o rozebranie kapłona, lub wydobycie korka z butelki. Na szczęście moje liczba lubiących dowcipy nie zmniejsza się wcale, więc mam prawie pewność spożywać do śmierci smaczny kawał cudzego chleba, okraszony cudzą pieczenią. Skończyłem. Stasiu, kolej na ciebie.
Przystojny blondyn, zwany przez towarzyszy Stanisławem Klońskim, podniósł głowę, ozdobioną gęstą kędzierzawą fryzurą i rzekł:
— Mam lat 24; matka moja była uczona, a ojciec nie uczony; poszedłem w ślady ojca. Byłem w gimnazjum w M., ale nie uczyłem się niczego, a co roku gdy nadchodziły egzamina, ojciec mój przyjeżdżał do M., a za nim ciągnęły fury pełne indyków, zwierzyny i wszelkich nowalii; dawał kilka śniadań profesorom, całował ich serdecznie w oba policzki, i dostawałem promocję z klasy niższej do wyższej, nie wiedząc