Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiałem ją siedzącą nieruchomie z głową opartą o ścianę i z załamanemi rękami.
Czasem wracałem po kilku godzinach i znajdowałem ją na tem samem miejscu, w tej samej postawie; od mego wyjścia ani palcem nie ruszyła. Śmieszna to była kobieta, na honor!
Owóż po trzech latach z gotówki Józi nic już nie zostało, ale był jeszcze majątek...
— Jakto, z gotówki już nic nie zostało? — zawołał zawstydzony blondyn.
C’est magnifique!
— Z 300.000 złp. nic nie zostało?
— Z 300.000 złp.! — powtórzył pan Graba, — ale był jeszcze majątek z czystą hipoteką, wart najmniej 200.000 złp. Miałem się już zawinąć koło niego, gdy pewien doktor, mój znajomy, uważajcie panowie, że znajomy tylko nie przyjaciel, bo z tego rodzaju ludźmi nigdy przyjaźni nie zawierałem, szepnął mi raz do ucha:
— Pańska żona ma suchoty i najdalej za miesiąc umrze.
— Jakto? — zawołałem przerażony myśląc o majątku, który w razie jej śmierci wracał do Władzia, — suchoty! może trzeba ją wysłać na kurację do Ems, do Szwalbach, do Włoch?
— Nic już nie pomoże, — odpowiedział medyk stanowczo, i zostawił mnie na pastwę smutnym rozmyślaniom.
Ale gwiazda moja nie opuszczała mnie. Właśnie w chwili, gdy z największym żalem myślałem nad utratą pięknego Kąkolina, weszła do pokoju mego Józia w białym penioarze, przepasana czarną wstążką. Na twarzy miała gorączkowe rumieńce suchotnicy, a nad czołem zaczesała sobie w górę dwa pasma siwych włosów i bardzo gustownie splotła je z czarnemi. Na honor, panowie, była wtedy prześliczna,