Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do bramy.
Na ulicy przed bramą pensjonu stał piękny koczyk, zaprzężony parą koni błyszczących strojnemi szorami, a u furtki z ręką niecierpliwie zawieszoną u taśmy od dzwonka, stał mężczyzna w wysokim kapeluszu, będącym w prowincjonalnem mieście oznaką wysokiej męskiej elegancji.
Furtka otworzyła się nieco i ładna główka panny Emilji, z prostotą strojna w bogate złociste włosy na wpół wysunęła się na ulicę.
— Czego pan sobie życzy? — zapytała z nieśmiałością niedawnej pensjonarki.
Mężczyzna lekko się skłonił, dotknął ręką kapelusza i odrzekł:
— Jestem Kalikst Graba, przyszedłem odwiedzić siostrzenicę moją, a uczennicę tutejszej pensji, pannę Matyldę W.
— Niech pan raczy zatrzymać się tu przez chwilę, uprzedzę przełożoną, — rzekła Emilja grzecznie choć zawsze nieśmiało i zamknąwszy furtkę, aby ciekawe spojrzenia przechodniów nie mogły zaglądać w głąb dziedzińca, odeszła.
W parę minut potem przechadzające się po dziedzińcu pensjonarki, z uszanowaniem ustępowały z drogi przed przełożoną, i ukradkiem, a ciekawie zerkały na nieznajomego mężczyznę, który wraz z nią przechodził dziedziniec, zmierzając ku domowi.
Pani D. wprowadziła gościa do ładnego salonu, położonego na dole, i z poważną grzecznością wskazując mu stojący przy kanapie fotel, rzekła:
— Chciej pan usiąść i zająć się przez chwilę przejrzeniem albumów, a wnet przyszlę tu do pana Matyldę, która będzie zapewne uradowana przybyciem wuja.
Wyszła, a pan Kalikst Graba zamiast usiąść i przeglądać albumy — zbliżył się do zwierciadła o złoconych