Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W dolinie róż... hm! mój ty Boże... pod różami...
Mówić zaczęłam, że strasznie pusto musi być teraz w jego domu! Zupełnie samotnym przecież być nie mógł; czy ktokolwiek z nim mieszka?
— A mieszkają... mieszkają — z widocznym roztargnieniem odpowiedział. — Babę starą do nijakiéj ciężkiéj pracy już niezdatną wziąłem, aby tylko jeść warzyła a płachty czasem wyprała. Dla pomocy zaś w gospodarstwie, chłopiec jest, najemnik, niedorostek... do bydła i do brony ledwie zdatny, bo dorosłego opłacać... opłacać...
Stawał się tak roztargniony, że tego co mówił, dokończyć nie mógł. Natomiast, ze wzrokiem w dalekie chmury utkwionym, zaszeptał:
— A może i za doliną róż! Mój ty Boże! może pod winnicami...
Teraz w takie już wpadł zamyślenie, że zupełnie o mnie zapominając, machinalnie położył dłonie na rączkach pługa, i na konie przeciągle zawołał:
— Heeej!
Konie ruszyły, lemiesz zarył się w ziemię, a na nim, ze zgarbionemi plecami i krokiem tak ciężkim, jakby za każdym razem stopy jego rwać musiały jakiś łączący je z ziemią węzeł, postąpił ojciec Kazia... Silny powiew wiatru zakłębił nad nim chłodną i mokrą i jak ziemne skrzy-