Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stanęło na chodnikach, z twarzami obróconemi w stronę, z któréj się ono zbliżało; a kilka jednokonnych dorożek pośpiesznie zjechało na stronę, lub nawet pod sklepienia najbliższych bram zawróciło. Domyślając się, albo nie domyślając widoku, przez ten odgłos oznajmianego, wszyscy czuli, że to, co się zbliżało było czémś ogromném, centnarówém, potężném, niezmiernie ważném.
Jakoż, u skrętu ulicy w żółtéj kurzawie, ukazał się naprzód człowiek, jadący konno i od złotych ozdób ubrania błyszczący, za nim bardzo zwolna poczet konnych i zbrojnych ludzi, a za tym pocztem dopiéro, z za skrętu ulicy wyjeżdżać i w nieskończoność jakby wyciągać się zaczął sznur koni, żelaznemi łańcuchami połączonych z sobą i ciągnących sznur przedmiotów wielkich, cylindrowych, ukośnie na zielonych kołach położonych, z których bronzowéj wypolerowanéj powierzchni słońce krzesało oślepiające blaski.
Po dwie pary, idące, konie pobrzękujące sprzęgajacemi je łańcuchy, z wygiętemi karkami, z szerścią jak smoła czarną, ciągnęły te złote rozpłomienione cylindry, które ustami zwracały się ku niebu, a każda para posiadała jeźdźca i kierownika swego, i za każdym cylindrem jechał zbrojny, złotemi ozdobami ubrań połyskujący poczet. Tak na wązkiéj ulicy, w spiece i kurzawie, z nieprzerwaném basowém huczeniem, z klekotem końskich kopyt i brzę-