Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyglądały jak niezabudki w krzak karminowéj róży wplątane.
Przez małą szybę patrzałam do wnętrza domku, widziałam świéżo pobieloną świetlicę, grubą podłogę, ajerem posypaną, łóżko z pościelą, wielką skrzynię z bombiastym wierzchem, część krosien zasnutych granatowemi i czerwonemi nićmi, ale dziewczyny nie widziałam. Jakby w ziemię zapadła. Przez szpary okienka dochodziły mię wyraźnie zapachy ajeru i piżma, słyszałam, jak stary, za plecami memi z niezadowoleniem mruczał.
— Wstydliwa! schowała się! Dziczka w lesie wyrosła, czy co?
Nagle drgnęłam. Niespodzianie i gdzieś bardzo blizko, silny głos jakiś, na nutę skoczną i raźną huknął:

— „Héj dziewczyno kochana
Czemuś taka spłakana,
Czy rozbiłaś dzban może?...”

Wydało mi się, że ta piosnka nad samą głową moją wybuchnęła, ale gdy twarz ku sadowi obróciłam, przekonałam się, że zabrzmiała ona za gęstemi splotami grubéj jabłoni, jak z za śnieżnego, napowietrznego haftu, wyszedł ten sam chłopak, który przed kwandransem siał groch na polu i, z głową podniesioną w górę, na gołębie może, które strzechę oblatywały spoglądając, śpiewał daléj: