Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 162.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być! Już tak być musi, aby i staremu robota jaka na świecie była! Choćby wnuki kołysać!...
— I całować! — dorzuciłam.
— A jakże! i bez tego nie obejdzie się pewno! Niéma kochania bez całowania!
Cicha wesołość, która i wprzódy pobłyskiwała mu w oczach i uśmiechu, wśród żartobliwéj rozmowy o wnukach, wzmogła się w śmiech głośny i długi, a w śmiechu tym i w zamaszystym ruchu ręki, który uczynił, ozwało się niby echo jego raźnéj, rubasznéj, ognistéj młodości.
Od paru minut, rytmiczne stukanie krosien we wnętrzu domku, przestało wtórzyć rozlegającym się w sadzie, gruchaniom gołębi i szczebiotom szczygłów, natomiast, tuż nad moją głową, z za szyb zamkniętego małego okna, zabrzmiał donośnie głos kobiety.
— Ociec! z kim ociec rozmawia?
Stary z uśmiechem na okienko patrzał i milczał.
— Z kim tam ociec rozmawia? — trochę niecierpliwie powtórzył głos.
— Kiedyś ciekawa, to zobacz! — z flegmatyczną żartobliwością odpowiedział.
Podniosłam nieco głowę. Jednocześnie, ze stukiem, okienko otworzyło się i zamknęło tak prędko, że niby w świetle błyskawicy mignęły mi tylko przed oczyma; wazonik z blado zieloném piżmem, biała koszula, jasny warkocz i twarz młodéj dziewczyny, tak gorąco zapłoniona, że błękitne jéj oczy