Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trudne uważał. Zresztą, żeniąc się po raz drugi, Bóg wié na jaką-by natrafił!
— Bo to — uśmiechnął się — ani na wsi, ani w mieście, nie można wierzyć niewieście, a na tym świecie, poczciwéj żony, tak samo jak ojca i matki, za grosz nie kupisz.
Chciałam wiedziéć, ile posiadał ziemi. Chętnie odpowiedział, że ma jéj morgów piętnaście, licząc w to mokrą łączkę, na któréj właśnie przeszłego lata piszcząca dudka do piersi mu wlazła.
— Nie jest to wiele, ale i niemało — mówił. — Ludzie mniéj mają a żyją. I my chwała Bogu, od dziadów pradziadów żyli tu, łaski bozkiéj tylko potrzebując. Jedna tylko bieda, że w bezleśnych stronach drzewo drogie, tedy chatę wyreperować i gumno nowe postawić niełatwo.
Ale nad tym kłopotem niech już sobie Kazio głowę łamie. On tu gospodarzem teraz jest i na zawsze ostanie. Ożeni się, może z posagiem dziewczynę weźmie, a jeżeli nie, to jakkolwiek tam tę biedę z chatą i gumnem zmoże. Wprędce téż pewno i ożeni się, bo gdy Jadwisia za mąż pójdzie, pusto i smutnie zrobi się w chacie.
Żartowałam, że wkrótce wnuki miéć będzie, nie takie już jak po tamtym synie, których nigdy jeszcze nie widział, ale takie, od których w tym sadzie i na tym podwórku zrobi się wesoło, wesoło!
— A jakże! zaśmiał się, już to inaczéj nie może