Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 155.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„O Boże mocny, Boże nasz łaskawy,
Niepojęte są te czynów twoich sprawy,
Kogo chcesz dźwigniesz, kogo chcesz poniżysz,
Fortuny umkniesz, to ją znów przybliżysz.


Nuta téj pieśni przypominała kościół i psalmy. Przewlekła, poważna, prośbą i czcią szeroko płynęła w powietrzu, jedną jak gdyby całość splatając z błękitno-złotą barwą dnia, i coraz mocniejszą wonią zoranéj a rozgrzanéj ziemi.
Gospodarz zagrody fajkę od ust odjął, ku polom spojrzał.
— A to już Kazio teksty swoje wywodzić zaczął. Młodemu, a głupiemu tylko śpiewanie w głowie...
Żartobliwie to mówił, uśmiechał się znowu, ale szczerzéj i ciepléj niż wprzódy. Na polu, po zagonie, szedł człowiek, którego rysy znikały w oddaleniu, lecz z którego wysmukłéj i zgrabnéj postaci odgadnąć było można młodość i rzeźkość.
Szedł powoli, lecz lekkim i doskonale miarowym krokiem jedną ręką trzymał u piersi okrągłą kobiałkę ze słomy, drugą miarowym także ruchem rzucał na zagon krótkie, a gęste i wciąż jednostajne deszcze ziarn.
Powietrze było tak przejrzyste, że gdy przybliżył się ku końcowi zagonu, drogą tylko z sadem zagrody rozdzielonego, widać było wyraźnie, jak te ziarna bujne, żółte, okrągłe, blizko siebie, a prze-