Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Drobiazgi 154.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głuche, miarowe stukanie tkackich krosien. Biała gołębica frunęła z nad strzechy i uleciała w przeciwną stronę sadu; za nią przemknął powietrzem różowy gołąb’, i wnet oboje w gęstwinie kwitnących wisien zagruchali to razem, to znów naprzemiany.
W powietrzu zmąciło się coś, zadrgało; puszysty zwój białych obłoków przepływał pod słońcem zasłaniając je, to odsłaniając. Ruchome cienie ślizgały się po drzewach i przykrywały trawę, liście wiązu szeleściły, kogut za płotem kilka razy przeciągle, żałośnie zapiał. Ale trwało to przez parę minut zaledwie, po czém, puchy obłoków popłynęły daléj błękitnym przestworzem, kogut umilkł, drzewo znieruchomiało, świat stanął znowu w jasnéj i cichéj pogodzie, śród któréj tylko szczygły rozśpiewały się ze zdwojoną mocą i słodziéj jeszcze, miłośniéj niż wprzódy gruchały gołębie.
We wnętrzu domku, tuż za ścianką, przy któréj siedziałam, krośna tkackie rytmicznym tentnem zegara, stukały ciągle, ciągle.
W tém, ze wszystkiemi otaczającemi nas odgłosami natury i życia, złączył się śpiew z tak niewielkiéj odległości dochodzący, że dokładnie rozpoznać było można nietylko nutę jego, ale i słowa. Rozgłośnie, donośnie, każde słowo pieśni z wyrazistością wielką wymawiając, męzki, młody, czysty głos, śród szerokiego pola śpiewał.