Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tout passe! Wszystko jest już za mną... l’amour et le reste!... Grób wszystko kończy... Dni, jak proch, lecą w przeszłość, w wieczność! L’éternité! l’énigme!
Nagle, w duet, śpiewany przez organ i ciszę, wpadło głośne trzaśnięcie drzwiami, potem szelest jedwabnych spódnic, aż przez jadalny pokój przemknęło i we drzwiach saloniku stanęło stworzenie ładne, nieduże, nadzwyczaj szumne i zgrabne. Miało ono suknię krótką, stópki drobne, pelerynę futrzaną najświeższej mody i olbrzymi kapelusz, oskrzydlający twarzyczkę chudą, zmiętą, ciemną, z oczyma pałającemi, jak żużle i włosami błyszczącymi, jak weneckie złoto. Jedwab, sobole, nieprawdopodobnie długie pióra strusie, brylanty w uszach i głośny wybuch śmiechu, który, jak srebrna piła, fugę Bacha rozciął w powietrzu.
Eh bien, ne veus-tu pas me dire bonjour, toi, grand bêtà? Tiens, voilà!
Z wyrazem: voilà! rozległ się głośny całus, na policzku barona wyciśnięty, poczem Lili Kerth z błyskami jedwabi, brylantów, oczu i włosów, zwróciwszy się ku drzwiom od przedpokoju, spostrzegła Kranickiego:
Oh, te voilà aussi, vieux beau!