Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 189.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

policzkach i siną pręgą nabrzmiałej żyły na czole, mówił jeszcze:
— Nie wiem, co uczynię. Wypadnie mi może być twórcą własnego losu. To i owo umiem i łatwiej zdecyduję się zostać wyrobnikiem z własnej woli, niż z cudzej. Zapewne wyjadę stąd. Nieraz już ekspatryowanie się przychodziło mi na myśl, ale nie w tym kierunku, który raczyłeś wskazać mi ojcze. Zresztą, nie wiem jeszcze, bo spadło to na mnie tak niespodziewanie. Rozejrzę się w sobie i dokoła siebie. Tymczasem, odejść już muszę, bo komuś z przyjaciół przyrzekłem znaleźć się o wyznaczonej godzinie u pewnego kolekcyonisty, dla obejrzenia niezmiernie ciekawego obrazu. Jest to oryginalny, autentyczny Overbeck. Rzadkość. Une vraie trouvaille... Żegnam cię, mój ojcze.
Złożył ukłon głęboki i odszedł. Wyszukana elegancya nie opuściła go ani na chwilę; pomimo to, w wyrazie twarzy, a szczególnie we wzburzonej cerze, w głosie także, czuć było oburzenie i zmartwienie, stopnia bólu sięgające.
Drzwi przedpokoju otworzyły się i zamknęły. Darwid stał, jak skamieniały. Co to było? Co się stało? Czy podobna, aby takim był wynik tej rozmowy i aby taka rozmowa skończyła się na Overbecku i doskonale eleganckim ukłonie?