Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wieczerze, które wydajesz dla przyjaciół i przyjaciółek, posiadają sławę lukullusowskich...
Maryan, z iskrami skrywanej irytacyi w oczach, zaśmiał się:
— Przesada! Nasz biedny Borel pojęcia nie ma o Lukullusie, ale że obdziera nas bezwzględnie, to prawda.
— Umie chcieć! — rzucił Darwid.
Maryan podniósł na niego wzrok i rzekł:
— Robi majątek.
Teraz z kolei zdumienie odmalowało się na twarzy Darwida, do tego stopnia wzburzonej, że aż słabe rumieńce wybiły się na policzki zazwyczaj blade.
— Głupstwo! — syknął i zaraz powściągnął się.
— Zaciągasz długi ogromne... na jaką ewikcyę?
Maryan, pozornie przynajmniej, wrócił już do zupełnej pewności siebie. Przymrużonemi trochę oczyma przyglądać się zdawał obrazowi na ścianie.
— To rzecz moich kredytorów — odpowie dział. — Muszą oni to mieć na oku, że jestem twoim synem, mój ojcze.
— A gdybym nie chciał zapłacić twoich długów?