Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ze zdziwieniem wpatrzył się w ojca. On także spodziewał się wcale czego innego.
— Śmieszność! śmieszne! śmieszne! — zawołał: — co to znaczy, mój ojcze? To nie argument. Byłem pewny, że się zgodzimy zupełnie. Z najgłębszym zdumieniem spostrzegam, że tak nie jest. Jak to, mój ojcze, więc nie jesteś zwolennikiem hasła: każdy dla siebie i według siebie? Nie można jednak posuwać dalej pogardy dla wszystkich malowanych garnków, niż ty, ojcze, czyniłeś to całe życie. Ale może ta niezgoda zdań naszych jest tylko pozorną? Proszę o argumenty. Śmieszność to nie argument. Mogę być śmiesznym i mieć słuszność. Brak zasad? Dobrze. Zasady to jeden z garnków najjaskrawiej pomalowanych i dlatego najtrudniej jest rozpoznać, że to glina. Ale nic to. Proszę o określenie bliższe. O jakie zasady idzie ci, ojcze?
Darwid, z silnem drganiem skóry na twarzy, odpowiedział:
— O jakie? O moralne. Naturalnie, że moralne...
— Tak, tak, ale proszę o określenie ścisłe. Jak nazywają się, jak brzmią te zasady?
Darwid milczał znowu. Jak nazywają się? Czy on jest księdzem, albo guwernantką, aby miał nad takiemi rzeczami głowę sobie łamać?