Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 159.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nos binokle i z przykrem skrzywieniem ust wymówił:
— Jakie nieznośne światło!
Budowniczy, przypatrując się drzewu, rzekł z uśmiechem:
— Takiej kolumny żaden nawet grecki mistrz nie wykonał!
— Szkoda tylko, że jest nieużyteczną — uśmiechając się także, odparł Darwid.
— Pan nie jest miłośnikiem natury!... to tak, jak ja... — zaczął inżynier.
— Owszem, owszem... spostrzegałem czasem w naturze to i owo — żartobliwie kończył Darwid. — Ale zostać, jak pan mówi, jej miłośnikiem, czasu nie miałem. To jest zbytek... Praca żelazna tego nie zna... na to trzeba mieć czas!
Z temi słowami odwrócił się od pięknego dzieła natury i miał iść dalej, ale znowu stanął. Znajdował się u samych sztachet, rozdzielających ogród od ulicy i wśród ulicznego ruchu spostrzegł coś, co zajęło go niezmiernie.
Była to pora odchodzenia jednego z pociągów kolei żelaznej. Ulicą szeroką i niezupełnie jeszcze zabudowaną, wiele karet na kołach i mnóstwo sanek dążyło w stronę poblizkiego dworca. Sanie przesuwały się z brzękiem uprzęży, pod kołami śnieg piskliwie skrzypiał, woźnice