Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale przed chwilą pan źle nie wyglądał! — bąknął Emil i dodał: — Nie stańże się pan nudnym, nie choruj. Ludzie chorzy to nawóz pod żniwo śmierci... i nudy!
— Wybornie powiedziane! — zawołał Maryan.
Non, non — tłómaczył się Kranicki — to nic ważnego, une ancienne maladie de foie. Tylko dziś się odzywa... musicie jechać bezemnie.
Prostował się, uśmiechał, usiłować czynić swobodne gesty, ale w rysach i wyrazie oczu odbijało się nieprzezwyciężone udręczenie.
— Może ci przysłać lekarza? — zapytał Maryan.
— Nie, nie — zaprotestował Kranicki, a baron wziął go pod ramię i skierował ku sypialni.
Chociaż Kranicki miał w tej chwili przygarbione plecy, postawa jego była kształtna i imponująca; uczepiony mu do ramienia baron, mały i wątły, przypominał komara.
W sypialni z cicha mówić zaczął:
Il y a du nouveau! Po mieście krąży wieść, że papa Darwid przeciwny jest moim zamiarom względem panny Ireny. Czy pan wie co o tem?
Od kilku miesięcy baron często mówił z Kra-