Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 138.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pojechał jednak. Pojechał w świat dwudziestokilkoletni argonauta, wysmukły, zgrabny, z czarnem okiem ognistem, jak młodość, z kształtnymi policzkami, świeżymi, jak brzoskwinia, z czołem białem i gładkiem, jak płatek lilii, po żonę z majątkiem, po wszelkie rozkosze świata — po złote runo...
Teraz owijał się szczelnie w poły spłowiałego szlafroka i głowę tak nizko zwieszał, że widać było bielejącą u jej wierzchołka łysinę; dolna warga w dół mu opadła, czerwone pręgi stały nad czarnemi brwiami na zmarszczonem czole. W ręku trzymał pamiątkową papierośnicę od hrabiny Alfredowej, która mieszkała w Paryżu i czasem ruchem nieświadomym okręcał ją w palcach, a błyszczący przedmiot rzucał na wystrzępione rękawy szlafroka, na twarz cierpiącą, na długie, wypieszczone ręce, migotliwe połyski złote.
Tymczasem, Klemensowa z miasta powróciła, do kuchenki weszła i tam, nie bez głośnego klapania kaloszów, obiad gotować zaczęła. Ale Kranicki nie słyszał nic i nie spostrzegał głowy w wielkim czepcu, która co chwila wyglądała przez drzwi w kuchni, i niespokojnie na niego popatrzawszy, cofała się, aby wnet znowu wyjrzeć.