Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Miała wówczas lat dziesięć i z ogromnem zajęciem strojąc lalkę w nową suknię, nie zwracała zrazu uwagi na rozmowę rodziców, w przyległym pokoju prowadzoną. Potem, jednak, gdy suknia, jak ulana, już na lalce leżała, podniosła głowę i przez drzwi otwarte zaczęła patrzeć i słuchać. Ojciec, z żartobliwym uśmiechem, siedział na fotelu; matka, w jakiemś białem ubraniu, stała przed nim z takim wyrazem w oczach, jakby modliła się o zbawienie.
— Aloizy! — mówiła — czyż nie dość jeszcze posiadamy? Czyż niema na świecie nic, nic więcej oprócz zarobków, zysków, całego tego bożka złotego?...
On, z małym sykiem ironii, przerwał:
— Przepraszam cię, jest jeszcze coś innego: ten zbytek, który cię otacza i wśród którego jest ci tak do twarzy!
Wtedy ona usiadła naprzeciw niego i ku niemu pochylona, prędko trochę, bezładnie mówiła:
— Aloizy, czy my żyjemy z sobą? Wcale nie. Widujemy się tylko. Na żadną wspólność pomiędzy nami czasu niema. Ciebie pochłaniają interesy, mnie świat. Polubiłam zabawy, to prawda, ale w głębi serca bywam często bardzo smutna. Czuję się samotną. Wiesz, miałam