Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego na dno rzeczy, którego przedtem nie oglądał nigdy. Czasu nie miał. Mógłże jej powiedzieć, że wysokie znaczenie w świecie głaszcze próżność, pochlebia dumie, dopomaga nieraz w prowadzeniu interesów ku końcom pomyślnym, to jest, ku pieniężnym zyskom? Mógłże sam przed sobą wyznać, że ów pastor anglikański, w cichej parafii pod staremi drzewami, wydał mu się nagle, w tej chwili, człowiekiem bardzo szczęśliwym!... Po chwili rzekł:
— Tak być musi. Szczęście i nieszczęście innemi są dla ludzi ubogich, a innemi dla bogatych.
Spojrzał na zegar.
— A teraz...
— «Już nie mam czasu!» — zaśmiała się Kara. — Nie, nie, ojczulku, jeszcze dwie minuty, minuta... jeszcze o coś zapytam...
— Jeszcze będziesz pytała! — zawołał ze śmiechem takim, jakim nie śmiał się prawie nigdy.
— Tak, tak!... nawet o coś ważniejszego jeszcze, niż tamto! Jestem o to niespokojna... tak mię to boli...
Przestępowała ze stopy na stopę i z całej siły obejmowała ojca, jakby lękając się, aby nie uciekł.