Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— U ojczulka goście!... cóż my teraz zrobimy, Pufku? jakże my tam wejdziemy?
Po chwili namysłu i wahania, cichutko prześliznęła się pod draperyą portyery i w mgnieniu oka siedziała już na nizkim taborecie, stojącym za wysoką etażerką, pełną książek, która przy drzwiach umieszczona, tworzyła ze ścianą wązki trójkąt. Był to kątek wyborny, prawdziwe asylum, do którego dostać się mogła niedostrzeżona, które też przedtem już tu sobie upatrzyła. Książki na etażerce ustawione zasłaniały ją w zupełności przed wszystkimi, pozostawiając jednak drobne szczeliny, przez które ona mogła widzieć wszystkich. Ile razy znajdzie u ojca gości, wprost od drzwi, jednym cichutkim krokiem wsunie się tu, gości przeczeka i gdy pójdą sobie, z ojcem trochę porozmawia.
Dokoła okrągłego stołu, pełnego książek, map, broszur, na rozłożystych fotelach siedziało kilkunastu ludzi, rozmaitych wzrostów i wieków, z kapeluszami w ręku. Nie były to interesy, ale wizyty: krótsze lub dłuższe, ale ciągle ustępujące miejsca innym, nadchodzącym nieustannie, a raczej napływającym, jak fala za falą. Jedni wychodzili, drudzy wchodzili. Uściśnienia rąk, mniej lub więcej nizkie ukłony, grzeczne i wyszukane słowa, coraz rwące się i znowu nawią-