Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wania go tu i wszędzie indziej z tymi dwoma młodzieńcami, i z innymi także, ale z tymi najczęściej. Wyfryzowany, wyświeżony, z czarnym wąsem, młodzieńczo nad czerwonemi ustami podniesionym, wyglądał dziś jednak znacznie skromniej i starzej, niż zazwyczaj. Zazwyczaj, rozmową obfitą i śmiałą, śmiechem, który mu głowę w tył odrzucał, ruchami pełnym ożywienia i gracyi, usiłował dorównywać i dorównywał tym młodym nababkom, których zdawał się być mentorem i zarazem rówieśnikiem, wiecznym gościem i zarazem łaskawym protektorem. Dziś chmurny i ociężały, z kilku czerwonemi plamami na postarzałem czole, siedzi w kącie loży, na publiczność ani na widowisko uwagi nie zwracając, i co większa, niczyjej uwagi na siebie zwrócić nie usiłując. Tylko z za pleców siedzących naprzeciw loży młodzieńców, ręka jego jakby siłą nieprzepartą rządzona, co chwila skierowuje lornetkę ku loży Malwiny Darwidowej. Czuje, że nie powinien tak uporczywie wpatrywać się w tę kobietę z brylantową gwiazdą nad zamyślonem czołem, więc co chwila spuszcza rękę z lornetką, aby wnet podnieść ją znowu i ku temu samemu punktowi skierować... Ale jakby naśladując Kranickiego, chociaż w rzeczy samej nie pamiętając nawet