Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

karety, w bramę domu wjeżdżającej. Przycisnął guzik elektrycznego dzwonka.
— Czy to pani przyjechała?
— Tak, jaśnie panie.
— Powiedz woźnicy, aby zaczekał. Zawiezie mię do resursy.
Kiedy wychodzący lokaj drzwi otwierał, do gabinetu, jak szum wiatru, wpadł szelest jedwabiów. Dwie długie, jedwabne suknie przesunęły się po podłodze przedpokoju i posunęły dalej, w ciemność, napełniającą salony, a rozpraszaną przez światło lampy, którą niósł wyprzedzający je z uniżonością lokaj.
Przez to światło wywoływane błyszczące gnomki skakały po złoceniach i politurach ścian i sprzętów, wybiegały z ciemności, kryły się w niej znowu, zapalały się i gasły na pochylonych czołach, spuszczonych powiekach, milczących ustach dwóch pięknych, wystrojonych, posępnych kobiet.