Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Płomyk świecy, przez Darwida niesionej, krzesał przelotne błyski w pozłotach i politurach ścian i sprzętów. Były to jakby gnomki figlarne ukazujące się i znikające w ciszy, ciemności i pustce. Darwid pomyślał:
— Jak tu ciemno i pusto!
Karolcia, jakby tę myśl odgadła, rzekła:
— Mama i Ira są dziś na proszonym obiedzie u...
Wymieniła nazwisko jednego z potentatów świata finansowego i dodała:
— Potem przyjadą, aby zmienić toaletę i pojadą do teatru.
— A ty? — zapytał Darwid.
— Ja? Nie bywam jeszcze w świecie, a w teatrze doktor jeszcze bywać mi zabrania. Będę czytała, albo rozmawiała z miss Mary i bawiła się z Pufem.
Pogładziła dłonią jedwabistą głowę pieska. Darwid we drzwiach trzeciego salonu stanął i podał jej świecznik, od którego ciężaru ugięło się trochę jej szczupłe ramię.
— Idź dalej sama. Spieszyć muszę do księcia.
Nachyliła się do rąk jego, okryła je mnóstwem spiesznych, gorących pocałunków i z płomykiem świecy przed różową twarzą, z pieskiem u piersi, z osuwającym się na plecy blado-zło-