Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 025.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i spotykam się teraz z wyrzutami, co najmniej niedelikatnie wypowiadanymi... des reproches, des grossiéretés... Mais ça n’a pas de nom! c’est inouï! to wymaga zadośćuczynienia, satysfakcyi honorowej...
Oburzenie jego było szczere i głębokie i wytrysnęło na twarz jeszcze piękną ciemnym rumieńcem. Na Darwida zaś spadło zrazu osłupienie kamienne. Tak, tak, człowiek ten mówił prawdę. Człowieka tego używał do swoich celów, lubił go, prawie kochał i obdarzał zaufaniem wielkiem. Nie zbadał go, nie poznał; alboż miał czas na badanie i poznawanie ludzi, którzy w interesach jego udziału nie brali? Ale faktem było, że cokolwiek się stało, stało się z jego własnej woli. Z dna piersi, z tajemnego legowiska, podniósł się kłąb wężów, i ckliwy, zimny, ślizki, pełzł mu pod gardło. Podniósł jednak głowę.
— W tem, co pan powiedział, jest wiele prawdy; drugiem stanowczem niemniej żądaniem mojem jest, abyś w domu moim bywać przestał.
Kranickemu krew zalewała czoło, i wyrazy świstały mu w ustach, gdy zawołał:
— Wobec takich usposobień pana do mnie,