Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dlą się. Czy myślą, że Bóg ich słucha? Czy Bóg jest? Może, nawet podobno jest napewno, ale aby zajmował się ludźmi i ich prośbami!... Zresztą, nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tem nigdy. I zdaje się, że nikt nie wie. Kłócą się o to ludzie od wieków i — nie wiedzą. Tajemnica. Wszędzie pełno tajemnic, a rozum jest niby potęgą wielką... To omyłka! Nędza! która tak się kończy! Wszystko się kończy — głupio! Wszystko — głupstwo!
Wstępując na schody mieszkania, pomyślał, że czuje się bardzo znużonym. Czy to już starość? Niedawno przecież czuł się jeszcze zupełnie młodym. Ale to widać tak bywa. Przyjdzie i pochwyci. Jeszcze jedna olbrzymka... Zdaje się mu, że ma sto lat. To samo z Malwiną. Jaka ona była zmieniona w czasie tej ostatniej ich rozmowy! Tak długo zachowywała młodość i nagle — postarzała. Musiała bardzo cierpieć. Nieszczęśliwa!
Wszedł do gabinetu, usiadł przy biurku. Pufik zaraz wskoczył mu na kolana. Jedną rękę położył na szerści pieska, a drugą otworzył szufladę biurka, w głąb jej zajrzał, zasunął znowu i wygodnie o poręcz fotela plecy oparłszy, nieruchomym, zmartwiałym wzrokiem w przestrzeń patrzał.