Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 190.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełne kształty waz wysmukłych i pękatych, urywki białych girland na ścianach, delikatne mgły spłowiałych kolorów na gobelinach, jaskrawy szkarłat i błękit jedwabnych draperyi. Dalej, w małym saloniku, w dwu kandelabrach paliły się snopy świec, u których zwisały wieńce kryształów, błyszczących jak sople lodowe, lub jak ogromne, zastygłe łzy. Najdalej, w sali jadalnej z ciemnemi ścianami, punktem świetlistym jaśniała wielka, bronzami nad stołem ociekająca lampa. Ten punkt od drzwi gabinetu Darwida wydawał się bardzo dalekim, a na całej przestrzeni, która go od niego oddzielała, nie było żadnego głosu, ani szmeru — nic żywego. Pomimo mnóstwa rozrzuconych lub gęsto skupionych przedmiotów, rozlegała się tu pustka, na którą kładła się cisza.
Od drzwi gabinetu do tych, za któremi, jak punkt świetlisty, bronzami nad stołem ociekała największa z lamp, Darwid przechadzał się krokiem zrazu powolnym, z twarzą schyloną, z gasnącą, to znowu błyskającą iskrą zapalonego papierosa przy ustach. Za nim, tuż za jego stopami, końcem pyszczka prawie dotykając ziemi, toczył się do kłębuszka peli podobny Pufik. Po chwili, krok przechadzającego się człowieka stawać się zaczął prędszym i nierówniejszym; od-