Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Umilkła znowu. Oddychała szybko, była bardzo wzruszona. On, zwrócony do niej profilem, który delikatną i suchą linią rysował się na tle szyby, zasnuwanej zmrokiem, zapytał:
— O co idzie?
Szeptem odpowiedziała:
— Bądź cierpliwy... trudno mi...
I jakby lękając się wyczerpywać tę cierpliwość, o którą prosiła, śpiesznie, więc bezładnie, mówić zaczęła:
— Dotknęło nas wspólne nieszczęście... byłeś, Aloizy, tak nieskończenie dobry dla naszej biednej... gdy odjedziemy z Ireną, zostaniesz tak samotnym... Maryś ma jakieś projekty wyjazdu... więc może.. jeżeli to podobna... gdybyś mógł przeszłość zapomnieć... nie wiem zresztą... przebaczyć... gdybyś chciał, ja i Irena zostaniemy...
Mówiąc, ośmielała się nieco; czuć w niej było wewnętrzną pobudkę, która zmuszała ją do mówienia.
— Nie będę usprawiedliwiała się przed tobą, Aloizy, ani zaprzeczać temu, że byłam winna... to tylko powiem, że szczęśliwą nie byłam także, i że wina moja była mi ciężkim bólem. Chciałabym powiedzieć ci, Aloizy, że może i z twojej strony... bo ty mię nie znałeś... to jest znałeś twarz moją, oczy, włosy, dźwięk głosu i podo-